wtorek, 16 czerwca 2015

[1] Mój dzień dla włosów - olej lniany, Kallos, Biovax, Garnier

Mój dzisiejszy dzień dla włosów zaczął się już wczoraj o godzinie 16 ;) Całkiem przypadkiem tak się stało, ponieważ nie chciało mi się wieczorem umyć głowy, więc zostawiłam olej do rana, do godziny 8 :)




Co zrobiłam - krok po kroku.

Najpierw nałożyłam metodą "na miskę" olej lniany, czyli zamoczyłam włosy i głowę w ciepłej wodzie, do której dolałam dwie łyżki oleju lnianego, a następnie dokładnie wymieszałam, aby na wodzie powstał tzw. "rosołek". W związku z tym, że wieczorem ze zmęczenia dosłownie padłam i nie chciało mi się myć włosów, stwierdziłam, że nic się nie stanie, gdy włosy będą sobie pić olej do samego rana, aż wstanę.

Rano, gdy tylko się obudziłam, pomaszerowałam dzielnie do łazienki, zmoczyłam lekko włosy wodą i zaczęłam je myć maską czekoladową Kallos (proteinowa z keratyną). Maskę i wytworzoną pianę zostawiłam na włosach przez jakieś 5 minut. Nie spłukując ich na długości na sam skalp nałożyłam rozcieńczony szampon Garnier Ultra Doux - olejek awokado i masło karite. Starałam się, aby na długość dotarła tylko i wyłącznie piana bez płynu. Niestety czuję, że mój skal ostatnio potrzebuje SLS, więc w/w szamponu używam prawie co mycie. Zmyłam maskę i szampon i ostatnim etapem, właściwie to przedostatnim było nałożenie na włosy intensywnie regenerującej maseczki Biovax do włosów ciemnych. Włosy przeczesałam grzebieniem o szeroko rozstawionych zębach, nałożyłam czepek foliowy i na to ręcznik. Chodziłam tak około 10 minut. Ręcznik zdjęłam, a włosy podgrzałam przez 5 minut suszarką. Maskę na włosach pod czepkiem zostawiłam na kolejne 20 minut, w międzyczasie zajmując się innymi czynnościami :)

Po określonym wcześniej czasie zmyłam maskę z włosów letnią wodą kończąc płukanie zimną, aby domknąć łuski włosów, które dodatkowo wcześniej rozchyliłam gorącym nawiewem.

Wodę odcisnęłam w ręcznik, rozczesałam jeszcze raz delikatnie włosy, w końcówki wtarłam moje ulubione serum A+E z Biovaxu i zaplotłam dobieranego warkocza. W ten sposób całkowicie same wyschły bez użycia suszarki. Włosy na dobre rozpuściłam dopiero o godzinie 14 szykując się do pracy.

Efekt dzisiejszej pielęgnacji:

  • miękkie
  • lejące
  • błyszczące
  • niespuszone włosy
Wszystkie zdjęcia wykonane w świetle dziennym bez użycia flesza:










Moje kłaczki w takim stanie wytrzymały aż do tej chwili. Teraz na noc standardowo zaplotłam warkocza :) ciekawa jestem jak włosy będą wyglądały jutro.

Wiem, wiele się nie rozpisałam, ale jest krótko, zwięźle i na temat. Dodam, że ostatnio włosy farbowałam na początku kwietnia, na tą chwilę mam jakieś mniej więcej 3cm odrostu. Są zdecydowanie ciemniejsze niż część farbowana i przede wszystkim niesamowicie się błyszczą, co daje mi dalszą motywację, aby wrócić do naturalnego koloru. Poczekam, aż odrost będzie zdecydowanie większy, powiedzmy ok. 10cm to przejdę się do fryzjera, aby zrobić sombre :) Żeby było delikatne przejście między częścią farbowaną, a moją naturalną.

Nawiązując do mojego starego wpisu odnośnie metody inwersji - poprosiłabym osoby, które razem ze mną zdecydowały się na tygodniowy test, aby przesłały mi na maila swoje opinie, co stosowały na skalp i jeśli mają zdjęcia. Chciałabym opublikować wszystko razem w podsumowaniu.

Pozdrawiam, Nika

P.S Przepraszam za jakość zdjęć, ale niestety nie miał kto mi ich zrobić i musiałam jakoś sama się z nimi uporać.

2 komentarze:

  1. Śliczne fale :) Z Twojego zestawu używałam wyłącznie serum A+E z biovaxu, zresztą bardzo go lubiłam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Jest to moje ulubione serum na końcówki :) wczoraj gdzieś go wsadziłam i dzisiaj byłam niestety zmuszona użyć olejku z migdałów na końce. Pierwszy raz tak zrobiłam, ale jestem baardzo zadowolona :)

      Usuń